Paweł Musioł: Polskość Dolnego Śląska

Paweł Musioł: Polskość Dolnego Śląska

Pojęcie Śląska pokrywa się w świadomości Polaka z obszarem dzisiejszego Województwa Śląskiego i Opolszczyzny. Byłoby rzeczą śmieszną kruszyć kopie w obronie polskości tego Śląska, skoro ta polskość jest tak bezsporna jak n. p. polskość Kujaw czy Mazowsza. Jeśli jeszcze koło 1800 r. na znacznej połaci Dolnego Śląska, o którym tak mało się u nas myśli i pisze, żyła ludność polska, to cóż mówić o Śląsku Górnym. Przecież na początku ub. stulecia wsi polskie sięgały jeszcze bram Wrocławia, a przed wojną światową jak bohaterska reduta broniła się przed zalewem niemieckim ostatnia polska parafia protestancka na tym Śląsku – Międzybocz, w którym ostatni polski pastor – Badura kreślił prorocze słowa o powstaniu Polski. Jeszcze dziś tchnie na Dolnym Śląsku polskością i historią polską z grobów Piastów, starych kościołów, ratuszów, budynków szkolnych, nazw, nazwisk, a nade wszystko z starych polskich druków śląskich, wytłaczanych w Brzegu, Wrocławiu i Oleśnicy.

I.

Mało się do niedawna pisało o politycznym, religijnym i kulturalnym współżyciu dawnego Śląska z Rzeczpospolitą. Patrzyliśmy często na dzieje Ziemi Nadodrzańskiej po jej odpadnięciu od Polski przez szkła niemieckiej nauki, która usiłowała i usiłuje wmówić nam praniemieckość Śląska bądź też jego zgermanizowanie już w 13 i 14 stuleciu. Tymczasem Śląsk nie zerwał związków z Macierzą po przejściu pod panowanie Korony Czeskiej, przeciwnie, – w pewnych okresach współpraca kulturalna czy religijna Śląska z Polską jest tak intensywna, że nie da się tego zjawiska inaczej wytłumaczyć, jak tylko żywą pamięcią dawnej jedności, co uwidacznia się m. i. w kronikach śląskich, oraz ciążeniem żywiołu polskiego tej dzielnicy do Polski.

I chociaż geograficznie bliższy jest Polsce Śląsk Górny, liczniejsze i wielostronniejsze więzy na przestrzeni od 15 do 18 stulecia zadzierżgnęły się między Dolnym Śląskiem a Rzplitą. Był bowiem Śląsk Dolny i oświeceńszy i zamożniejszy, ponadto posiadał w samym sercu tak ruchliwe i ambitne miasto jak Wrocław. Nic więc dziwnego, że w dobie świetności Wszechnicy Krakowskiej tłumnie wędrują po wiedzę do jej murów scholarzy śląscy. Dość wspomnieć, że m. 1433 a 1510 przeszło przez uczelnię jagielońską 2,487 Ślązaków, co stanowi 14% wszystkich zapisanych w tym czasokresie w metrykę akademii. Wielu z nich pozostaje w Polsce, zdobywając katedry uniwersyteckie lub stanowiska na dworach biskupów, magnatów itp. Ci, którzy wracają na Śląsk, nie zrywają łączności z Polską, jak o tym mówią liczne dowody. Oto np. Mikołaj Tempelfeld z Brzegu, piastujący w r. 1433 godność rektora akademii, ofiarował pod koniec życia cały swój księgozbiór Bibliotece Jagielońskiej. – W cieniu Wszechnicy rozwijał się początkowo również śląski ruch humanistyczny, skoro najgłośniejsi humaniści śląscy kształcili się w Krakowie. Piszą wiersze na cześć Krakowa, królów polskich i magnatów, opiewają piękno Polek, dzielność oręża polskiego i zwycięstwa. Taki Laurentius Corvinus, przyjaciel Celtesa, traktuje w swej Kosmografii Śląsk jako część Polski, czego nie może mu wybaczyć Hans Heckel, historyk literatury niemieckiej Śląska. – Nie zdziwi nas przeto list Ślązaka, Andrzeja Schoneusa z r. 1587, prof. Akademii do, biskupa wrocławskiego Geryna, w sprawie tej uczelni, w którym stwierdza ścisły jej związek z Śląskiem:

„Zawsze akademia ta ścisłym ogniwem nauk i jakoby świętego pokrewieństwa była połączona z Ślązakami. Pielęgnowała i kształciła Ślązaków ta nasza akademia, od nich nawzajem nieprzerwanie czczona i przyozdabiana.”

A w owym czasie na skutek skostnienia nauk w Akademii rwały się te więzy, kończy Schoneus list takim wezwaniem do biskupa:

„Ten więc związek akademii ze Śląskiem, dawne temu lata wszczęty i przez tyle wieków wskutek najlepszej zawsze biskupów wrocławskich dla akademii naszych życzliwości i chęci wiernie pielęgnowany, odnów, wzmocnij i utrwal”.

II.

Nie tylko humaniści śląscy wiązali się z Polską, – uczucia propolskie żywiło również mieszczaństwo (choć nie zawsze w 15 i 16 w.) wrocławskie. Wszak na wieść pokoju toruńskiego urządza ono illuminację, spodziewając się, że zwycięski król, Kazimierz Jagielończyk wkroczy na Śląsk i włączy go w granice Rzplitej. Że mieszczaństwo dolnośląskie posługiwało się językiem polskim, o tym mówi m. in. polska dedykacja Frycza Modrzewskiego, – tego Frycza, który pisał jedynie po łacinie, położona na egzemplarzu dzieła „O naprawie Rzplitej” dla kupca wrocławskiego: „Przyjacielowi swemu łaskawemu panu Danielowi Schilingowi”.

To ciążenie mieszczaństwa dolnośląskiego do Polski nie słabnie w 17 i 18 stuleciu, o czym wymownie świadczy m. in. produkcja słowników i podręczników polsko – niemieckich. Garnie się ono do języka polskiego, bo potrzebny był „im Handel und Wandel” z Rzplitą i polską wsią śląską. Bogaci mieszczanie wysyłają dzieci do Polski, by tu się dobrze wyuczyły języka polskiego, mniej zamożni do miasteczek nadgranicznych, jak Byczyny i Namysłowa, gdzie w tym czasie na lekarstwo nie znalazłoby się Niemca. Ponieważ nie wszyscy mogli sobie pozwolić na luksus wysłania syna do Polski czy choćby na pogranicze, powstają w Wrocławiu i in. miastach dolnośląskich polskie szkoły. Rektorowie tych szkół stworzyli właśnie tę literaturę podręcznikarską. A miała ona olbrzymie powodzenie, niektóre podręczniki doczekały się kilkunastu nakładów. Zresztą dbali o to piśmiennictwo ojcowie miast, jak dowiadujemy się z przemów, przedmów i dedykacyj, jakimi obficie szafują autorzy.

Nie działały tu tylko względy utylitarne, kupieckie, – niemniej ważnym motywem była miłość polszczyzny, bijąca z przemów, dedykacyj i wierszy, -jakie kładą na czele podręcznika: autor i jego przyjaciele. Tak np. w 1717 wychodzi Jana Ernesta Müllenheima, rektora szkoły kluczoborskiej (Kreuzburg) „Neuerörtete polnische Gramatica”, suto zaopatrzona w polskie wiersze pastorów – przyjaciół autora. Sam pan rektor w wierszu „Autor ad Momum” z góry uprzedza ewentualnego krytyka, mówiąc:

Jeślić by Gramatyka moja w smak nie była,
Nie szczyp, proszę! bo się w tym wielce zaleciła Polakom wyśmienitym…

Tymi „Polakami wyśmienitymi” są właśnie wspomniani pastorowie. Toteż nie szczędzą Müllenheimowi pochwały a czytelnikom zalecania książki. Thuler, pastor kluczborski, powiada:

On w łacińskim języku syna ojczystego
Także i w szkole naszej Niemca będącego
W wybornej mowie polskiej ćwiczy i poradza,
A polską gramatyką swoją mu dogadza.

Podobnie pisze Cochlovius (Kochłowski) z Roszkowa, a Rohrman z Pawłowa z uniesieniem woła:

A choćby wolność polska zaginęła,
Sława języka jej będzie słynęła!

Takich przykładów kultu języka polskiego jest mnóstwo. Nie maleje to zainteresowanie polszczyzną nawet wtedy, kiedy Śląsk znalazł się pod panowaniem Prus. Kwitnie więc ta literatura podręcznikarska w II połowie 18 wieku, a nawet w 19. Przecież na początku 19 w. wydaje u Korna w Wrocławiu kilka tego typu dzieł sam wielki J. S. Bandtkie, uczący podówczas języka polskiego w gimnazjum elżbietańskim. – Zresztą wspomniany „bibliopol” Korn, miłośnik kultury polskiej, drukuje w tym czasie wielu polskich autorów, m. in. Fredry „Przysłowia mów potocznych”.

III.

Mówiliśmy o humanistach i mieszczaństwie, a jak się rzecz miała z książętami i szlachtą śląską? Naturalnie, z tym zniemczeniem Piastów i szlachty śląskiej nie jest tak źle, jak do niedawna powszechnie mniemano. Piastowie śląscy dobrze pamiętali o swym polskim i królewskim pochodzeniu. Dość wspomnieć awanturniczego Henryka XI, księcia lignickiego, kandydata na tron polski po Zygmuncie Auguście, który na pytania urzędników cesarskich, dlaczego tak często jeździ do Polski, odparł dumnie:

„Albowiem ponieważ pochodzę z zacnego rodu królów polskich, więc kipi we mnie krew polska, stąd mam szczególną przychylność ku Polakom!”

Język polski znał i chętnie po polsku rozmawiał przedostatni Piast dolnośląski, Chrystian, pan na Lignicy, Brzegu i Wolawie, wychowany na dworze Radziwiłłów*), kandydat na tron polski po Janie Kazimierzu. Dla niego to Andreas Gryphius ułożył operę „Piastus”. Piastowskie pochodzenie przypomina księciu Jerzemu Wilhelmowi z Lignicy Maciej Dobracki autor podręczników polsko – niemieckich z owego czasu.

Jak popularna była rodzina Piastów na Śląsku i jak bardzo zrosła się z jego dziejami dowodzi następujący fakt: kiedy Fryderyk II, zajął Śląsk „Schlesische Zeitung” (1742), urzędowe pismo przedstawiało go Ślązakom: Preussens Friedrich, Piastens grosser Sohn.

Z polskim otoczeniem liczyć musieli się nawet książęta pochodzenia niemieckiego. Kiedy książę Sylwiusz został w r. 1648 następcą po Podiebradach na Oleśnicy, sprowadza do swej siedziby na diakona i pastora Jerzego Bocka, jednego z najlepszych pisarzy polsko – śląskich, by nauczył go języka polskiego. Księżna lignicko – brzeska Sybilla Dorota (zm. 1625), z domu Hohenzollern, sprowadza na swój dwór kilka szlachcianek polskich, które uczą ją języka polskiego.

Rzecz prosta, że długo polskość zachowała również rodowita szlachta śląska, nosiła się z polska, żeniła poprzez granicę i zaciągała pod chorągwie polskie, słowem czuła się cząstką polskiej społeczności szlacheckiej. Ciekawie o tej pamięci dawnej jedności Śląska z Rzplitą pisze Łukasz Opaliński do Zygmunta III: „Cieszy mnie to, że tak bliskim sam Głogowianom sąsiadem będąc, widzę i często słyszę, jako sobie ludzie tameczni smakują jeszcze jedność ową pierwotną i związek jednych praw, jednej wolności, jednejże zwierzchności z koroną jak wdzięcznie przypominają sobie panowanie w Księstwie Błogowskim dziada W. Kr. iMośc Zygmunta Starego (jako królewicz zarządzał tym Księstwem). Czy nie byłoby pożyteczniej wdać się w praktyki z sąsiadami Głogowianami i wybadawszy ich podsunąć im myśl, czy w tych zmienionych czasach (Wojna 30-letnia, przyp. mój) nie chcieli udać się pod zwierzchnictwo króla polskiego, a później zamiast na granicę do nich wojsko wprowadzić”.

Jaka szkoda, że Zygmunt III, nie usłuchał mądrej rady Ł. Opalińskiego!

Równie wymownie o polskości tej szlachty świadczy dedykacja, jaką położył Wacław Scherffer na czele wydanych przez siebie przekładów wierszy pieśniarza z Czarnolasu (w 17 w. modny jest Kochanowski na Śląsku). Dedykuje je bowiem kilku panom śląskim m. in. dlatego, że władają dzielną mową polską (die dapfere polnische Sprache). Echa tej polskiej tradycji szlacheckiej i pamięć dawnej polskości szlachty śląskiej odzywać się będą w 19 w., w wieku zdawałoby się, ostatecznego sprusaczenia śląskiej warstwy szlacheckiej. Przecież jednym z najodważniejszych obrońców gwary i ludu górnośląskiego w połowie ub. w. jest baron Karol Kosicki, zniemczony szlachcic śląski.

IV.

Rolę współżycia między Rzplitą a Śląskiem przejął po humanistach protestantyzm śląski. Pełno jest w drugiej połowie 16 w. i w 17 w. ministrów śląskich w Polsce i to nawet na jej północno – wschodnich rubieżach. Niektórzy jak Licinius z Namysłowa, zdobyli sobie trwałe nazwiska w polskim piśmiennictwie innowierczym. Ta łączność protestantyzmu śląskiego z Polską nie zrywa się w 18 stuleciu, jakkolwiek ówczesna Polska nie przedstawia siły atrakcyjnej dla wyznań niekatolickich.

Nierzadko kandydaci na pastorów kształcą się w Polsce, by zdobyć gruntowną znajomość języka polskiego. Dziwna rzecz, uczą się polszczyzny najczęściej  w Toruniu i Gdańsku, a więc w miastach, które uchodziły za zniemczone. – Dziełem pastorów, dolnośląskich przeważnie, jest rodzime piśmiennictwo polskie na Śląsku w 17 i 18 stuleciu (o którym kiedy indziej obszerniej), mające takich przedstawicieli jak Gdacjusz, fararz kluczborski, – Rej śląski (w 17 w.), Zasadius (stylista I poł. 18 w.). Pastorowie dolnośląscy Muthman i Zasadiusz zapoczątkowali w pierwszych dziesięcioleciach 18 w. polskie piśmiennictwo protestanckie na Śląsku Cieszyńskim.

Podobnie jak autorów podręczników ożywia wielu tych pisarzy wyznaniowych miłość Polski i języka polskiego. Oto np. w r. 1673 wydaje kilku pastorów wrocławskich sławny, wielokrotnie później wydawany „Kancjonał Doskonały”, umieszczając na czele rzewną pieśń -modlitwę za Polskę, która wtedy zmagała się z nawałą turecką. Tak samo czyni Efraim Breskott, pastor trzebnicki, prosząc Boga w przedmowie do „Nowego Testamentu”, wydanego w Brzegu u Trampa w 1708, „aby przez to święte słowo swoje, które wszystko leczy, te tak ciężkie rany, które sławnej Koronie Polskiej w tym ciężkim niepokoju zadał, sam znowu najskuteczniej zagoił” (wojna północna).

Tę polską tradycję protestantyzmu śląskiego podtrzymuje pod koniec 18 w. i w I połowie 19 kilku pastorów, jak Pohle, Richter, Fiedler, Koellingowie, – obrońców gwary i ludu polskiego na Śląsku, jednakże są to już ostatnie echa tej dawnej polskości protestantyzmu na Ziemi Nadodrzańskiej, – protestantyzm śląski po przejściu Śląska pod panowanie protestanckich Prus niemczy się, co stało się jedną z głównych przyczyn zgermanizowania się Śląska Dolnego i żywiołu protestanckiego na Śl. Górnym.

A ludność i kler katolicki? Nie mówimy o Śląsku Górnym, gdzie kler i klasztory były polskie, gdzie nawet jezuici, należący do prowincji niemieckiej, wydawali polskie książeczki nabożne i w gimnazjach byli zmuszeni również uwzględnić język polski, ale bierzemy pod uwagę Śląsk Dolny, a zwłaszcza kapitułę wrocławską. Otóż w kapitule wrocławskiej od 15 w. siedzieli przeważnie Niemcy, często wrogo odnoszący się do Polaków, lecz kler niższy na prowincji był polski. Ale nawet w tym Wrocławiu drukowano w drukarni Akademii Jezuickiej polskie kancjonały i inne nabożne książki w 18 w. dla użytku ludności śląskiej. – Dalej, wre walka w klasztorach śląskich między zakonnikami czy zakonnicami obu narodowości, w klasztorze trzebnickim Polki przez długi czas miały bezwzględną większość i od r. 1610 przez niemal sto lat wybierały opatki narodowości polskiej. Jak powiada Alojzius bach historyk tego klasztoru, „die wenigen Deutschen lernien ihre Sprache, wurden mit ihrer Lebensart nud ihren Sitten vertrauter und am Ende zu wirklchen Polinnen umgeformt”.

Czyż nie wystarczy, że Niemcewicz zwiedzający Śląsk w 1821 r., słuchał polskiego kazania w kościele św. Krzysztofa w Wrocławiu, kazania jak pisze „wybornego co do języka i prawdziwie staroświeckiej wymowy i treści”.

Ściska się serce boleśnie, gdy przewracamy pożółkłe karty polskich druków dolnośląskich z 17, 18 czy nawet z 19 stulecia. Jak niedawno jeszcze szumiała naokół Wrocławia mowa polska i ludzie czuli tam po polsku! Jeszcze dziś przez cienki pokost niemczyzny przebija słowiańskie oblicze tej ziemi. I choć lud mówi już obcym językiem, jest nam dziwnie bliski. Przecież to poniemczeni Polacy! To nasz lud i nasza ziemia. Gdyby cały Śląsk znalazł się znowu pod panowaniem polskim, nie trzeba by więcej jak 50 lat, żeby zniknął z ziemi Piastów nalot niemiecki.

Paweł Musioł

Prosto z Mostu nr 25, 1939 r.

*) Jak powiada ówczesny history Śląska Wahrendorff w „Lignitzische Merckwurdigkeiten” (1724): „daher er auch die polnische Sprache ger wohl redete”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *