Tadeusz Gluziński: Chrześcijaństwo a żydzi

Tadeusz Gluziński: Chrześcijaństwo a żydzi

Opis działalności żydów w państwie rzymskim byłby niezupełny, gdyby pominąć ich stosunek do nowopowstałego i rozkrzewiającego się wspaniale chrześcijaństwa. Pisarze żydowscy w czasach starożytnych zapewniają bowiem gorliwie, że to nie żydzi odnoszą się da chrześcijaństwa z nienawiścią, lecz przeciwnie chrześcijaństwo obarczyło ich nieuzasadnioną niechęcią, winą ukrzyżowania Chrystusa, tysiącem oszczerstw na temat mordu rytualnego, znieważania świątyń chrześcijańskich, zatruwania studzien, sprowadzenia Tatarów itd.

Warto się temu zagadnieniu przyjrzeć bliżej w miarę, jak pozwolą mi na to dostępne materiały i dane historyczne. Jest rzeczą bezsporną, że pierwsze prześladowania chrześcijaństwa w Judei wychodzą z kół żydowskich. Wspomnę tylko śmierć męczeńską św. Szczepana, ukamienowanego żydowskim obyczajem, a później św. Jakuba, skazanego na śmierć przez Synhedrion w r. 62 po Chr. Pierwsze prześladowanie chrześcijaństwa przez Rzymian ma miejsce za Nerona za poduszczeniem jego małżonki, prozelitki żydowskiej Poppaei w czasie, kiedy jeszcze żydzi są przez cesarza mile widziani. Wiemy, że w owym czasie Synhedrion jamnejskie rzuciło klątwę na chrześcijaństwo i ogłosiło ich za nieczystych. Podczas powstania żydowskiego za Trajana w Cyrenajce, Egipcie i na Cyprze, kiedy to żydzi wyrżnęli pół miliona Greków i Rzymian, ofiarą ich zaciekłości padły także gminy chrześcijańskie. Z dziką surowością obszedł się z chrześcijanami w Palestynie wódz żydowskiego powstania „mesjasz“ Bar-Kochba.

„Tylko chrześcijan żydowskich, zamieszkałych w Judei, traktował Bar-Kochba surowo, przeciw nim bowiem żywili ziomkowie większą może, niż przeciw Rzymianom zawziętość”

Należy się zapytać, jakie przyczyny natchnęły żydów tą nienawiścią do chrześcijaństwa, które odnosiło się z całym szacunkiem do nich i nawet do ich nauki. Żydostwo owych czasów żyło nienawiścią polityczną do państwa rzymskiego. W tej walce posługiwało się dwojaką bronią. Przede wszystkim starało się zamknąć i ogrodzić jak najszczelniej swój lud w ramach tajnych związków, żyjących rewolucyjną nadzieją, że nadejdzie mesjasz, wódz ziemski i poprowadzi Izraela do panowania nad innymi ludami. Niezależnie od tego kierownictwo zwracało swe myśli ku wtargnięciu w głąb duszy grecko-rzymskiej, posługując się z jednej strony opartą na falsyfikatach propagandą, z drugiej zaś kupieniem wokół siebie proletariatu nieżydowskiego, tzw. „ubogich” (ebionim). Można łatwo zrozumieć, że ten proletariat społeczny, karmiony nadzieją przewrotu mesjańskiego, był tak rewolucyjnie nastrojony, jak dzisiaj bywa proletariat, karmiony hasłami przewrotu komunistycznego.

Tymczasem apostołowie i krzewiciele nauki Chrystusa zwrócili się w pierwszym rzędzie tak samo do tych „ubogich” i wśród nich już w pierwszym wieku chrześcijaństwa spotykamy masowy ruch opuszczania judaizmu na rzecz nowej wiary. Chrześcijaństwo głosiło także mesjanizm, ale jakże inny od mesjanizmu Izraela! Chrystus, jako Mesjasz, zwiastował także królestwo Boże, ale królestwo nie z tego świata. W dodatku nie królestwo Izraela, ale królestwo, w którym uczestniczyć będą wszyscy, co na nie zasłużą, bez względu na pochodzenie.

Wmyślmy się teraz w położenie kierowników Synhedrionu. Zjawia się nowy ruch, nowa religia i odbiera im ich prozelitów i porywa za sobą masy proletariackie nieżydowskie, na których budowali swe nadzieje rewolucyjne w państwie rzymskim. Na dobitek głosi tym masom królestwo nie z tego świata, raj nieziemski, a więc i rewolucjonizuje je w stosunku do ziemskiej rzeczywistości. Wytrąca kierownikom Synhedrionu groźną broń z ręki. Trzeba więc i tę naukę zniszczyć, póki czas. Atoli siły żydowskie okazują się niewystarczające. Gdzie tu szukać sojuszników?

Najlepiej w obozie wroga, w samym Rzymie cesarskim i pogańskim. Chrześcijanie nie chcą się kłaniać bożkom pogańskim ani cesarzom, podczas gdy żydzi gotowi zachować wszelkie pozory, jak to bywało i dawniej. Należy więc jak najśpieszniej wyzyskać tę bezkompromisowość chrześcijan i unaocznić ją Rzymianom. Prześladowanie chrześcijan za Nerona, nieustępliwość męczenników przekonały Rzym, że ostrzeżenia żydów są słuszne. Teraz jeszcze utwierdzić Rzym w mniemaniu, że chrześcijaństwo to sekta żydowska, tylko najskrajniejsza, najbardziej rewolucyjna i najbardziej niebezpieczna. Bo patrzcie, Rzymianie…

Na posiedzeniu Synhedrionu r. Izmael głosi, że „dla ocalenia życia wolno naruszać wszystkie ustawy religijne judaizmu, oczywiście zewnętrznie jeno i z musu“. Synhedrion jednak poleca unikać bałwochwalstwa. To też „do łez rozrzewniają owe drobne fortele i pobożne wybiegi, których się chwytali, aby i śmierci uniknąć i nie obarczyć sumienia“. Tymczasem chrześcijanie wolą umrzeć, niż złożyć cesarzowi i bóstwom pogańskim kłamliwy hołd. Rzymianie uwierzyli żydom i pierwsze prześladowania chrześcijaństwa przez cesarzy rzymskich miały na celu wytępienie najbardziej rewolucyjnej sekty żydowskiej. Po znanym spisku żydowskim za Domicjana ofiarą gniewu cesarskiego padli i chrześcijanie. Dopiero nienawiść żydów do chrześcijan, ujawniona w czasie powstania Bar-Kochby w Judei otwarła trochę Rzymianom oczy na oszustwo żydowskie. Cesarz Hadrian po stłumieniu powstania przyjmuje od Ojców Kościoła Kwadratusa i Arystydesa w Atenach ich pisma apologetyczne, z których wynikało, że chrześcijaństwo nie jest wcale sektą żydowską. Hadrian dał się przekonać i wstrzymał prześladowanie chrześcijan. Skorzystali na tym i żydzi, zgodnie z przepisami, ustanowionymi przez Synhedrion.

„Ponieważ chrześcijanie znaleźli łaskę w oczach Hadriana, przystępowali tedy do nich i żydzi, aby przynajmniej cokolwiek zachować ze swej religii, gdy pełnienie Zakonu było im wzbronione”.

Odtąd ustały prześladowania chrześcijan na długi okres czasu i ożyły dopiero w czasach późniejszego cesarstwa. W okresie straszliwego kryzysu cesarstwa w III w. po Chrystusie, podczas bezustannej anarchii wojskowej, systematyczne tępienie chrześcijan rozpoczyna cesarz Decjusz w 250 r. po Chr. i trwa ono niemal bez przerwy aż do cesarza Konstantyna. Jakie są pobudki tych srogich zarządzeń? Cesarstwo rzymskie chwieje się. Zagrożone ze wszystkich stron przez najazdy barbarzyńców, rozstrojone wewnątrz anarchią wojskową, przeżywające wstrząsający kryzys gospodarczo-finansowy jest nad brzegiem przepaści. Na domiar nie widać ostoi cywilizacyjnej i moralnej, na której można by oprzeć odbudowę jego zrębów. Panowanie półżydowskich cesarzy Heliogabala i Aleksandra Sewera rozstroiło obyczaje i zalało całe cesarstwo destrukcyjnymi wpływami Wschodu. Dzielniejsi cesarze drugiej połowy III w., a wśród nich wielki Dioklecjan, ratując Rzym z odmętów, pragnęli życie cesarstwa oprzeć na jakiejś wspólnej podstawie ideowo-religijnej. Dotychczas cesarstwo stało na gruncie synkretyzmu religijnego, tj. na stanowisku zupełnej tolerancji i uznawania wszystkich bogów, wyznawanych przez ludy imperium. Ta anarchia religijna groziła Rzymowi rozpadem ostatecznym. Cesarz Walerian ogłasza słońce za jedynego boga państwa rzymskiego i w r. 257 po Chr. wydaje edykt eksterminacyjny przeciw chrześcijanom. Postępowanie cesarza było konsekwentne. Skoro pragnął przywrócić Rzymowi jedność religijną i zdecydował się na rzecz boga-słońca, to chrześcijaństwo, zorganizowane już wówczas i potężne, zagrażało samym swym istnieniem idei jedności religijnej, w której cesarz słusznie upatrywał zadatek odrodzenia cesarstwa. Ale czemu zdecydował się on i jego następcy na rzecz boga-słońca, nie zaś na proklamowanie chrześcijaństwa religią państwową, co uczynił w kilkadziesiąt lat potem cesarz Konstantyn?

Może nam trochę wyjaśni to fakt, że ówcześni pisarze kościelni, i Orygenes i Tertulian, w swych pismach żalą się na to, że żydzi oczerniają chrześcijan przed poganami. Za panowania Dioklecjana używa r. Abbahu „wszystkich zasobów swej agadycznej wymowy do ataków na religię chrześcijańską”. W tym świetle można zrozumieć, że Konstantyn przechyliwszy się na stronę chrześcijaństwa, odebrał żydom niektóre przywileje, jak swobodę uchylania się od piastowania urzędów w samorządach miejskich. Julian Apostata (361 — 363 po Chr.) znowu staje po stronie żydów i prześladuje chrześcijan. Żydom chce własnym sumptem odbudować świątynię jerozolimską i pozwala im nadto na palenie kościołów chrześcijańskich w krajach azjatyckich. Był on ostatnim rzymskim prześladowcą chrześcijaństwa, które odtąd obejmuje w cesarstwie rolę religii państwowej. Mimo to jednak żydzi w państwie wschodnio-rzymskim chętnie korzystali ze sposobności, by rozprawić się z chrześcijaństwem. Gdy w czasie wojny z państwem bizantyńskim, wódz perski, Szarbarza, wkroczył do Judei, żydzi zbrojnie stanęli po jego stronie i wespół z nim wkroczyli do Jerozolimy (614 r. po Chr.) i wymordowali wówczas 90 tysięcy chrześcijan, a we wszystkich zdobytych miastach podpalili kościoły. W pragnieniu zniszczenia chrześcijaństwa — zwykłym swoim sposobem — obok akcji bezpośredniej i obok podżegania przeciw chrześcijaństwu Rzymian i Greków, nie omieszkali też stosować ulubionego swego środka, prób działalności rozkładczej wewnątrz samego chrześcijaństwa. Ułatwiało im to zadanie stanowisko Kościoła, pragnącego pozyskać żydów dla wiary Chrystusowej.

Już za czasów powstania Bar-Kochby, gdy żydzi mordowali chrześcijan w Palestynie, znajdowali się wśród chrześcijan zdrajcy, „którzy trzymali wiernie stronę rodaków i wydawali sędziom żydowskim zdrajców z własnej sekty”. Po upadku powstania, gdy cesarz Hadrian wzbronił nawet obrzezania, a dał swobody chrześcijanom, znowu — jak nadmieniłem już wyżej — wielka liczba żydów pozornie przeszła na chrześcijaństwo. Później ten proces pozornego chrztu z początkiem wieków średnich nabrał masowego charakteru w państwach, powstałych na gruzach zachodniego cesarstwa rzymskiego, gdzie — skoro tylko zasiadł gdzieś na tronie król katolik — wszyscy żydzi się chrzcili, gdy zaś po nim wstępował na tron król arianin, wszyscy żydzi znowu wracali do judaizmu i tak w kółko wielokrotnie.

Niewątpliwie jednak już w pierwszych wiekach po Chrystusie przedostała się do chrześcijaństwa pewna ilość żydowskich wyznawców pozornych, wśród nich zaś mogło nie braknąć i takich, którzy wchodzili w zamiarach destrukcyjnych tak samo, jak różni Józefowie Flawiusze wciskali się na rzymskie dwory cesarskie. Wiele poszlak wskazuje na to, że sekty i odszczepieństwa w pierwotnym chrześcijaństwie od takich intruzów brały swój początek. Historycy Kościoła, uzbrojeni w wiedzę lingwistyczną i historyczną, w przyszłości zapewne niejedno tu zdołają jeszcze wyświetlić. Mnie nie pozostaje nic innego, jak oprzeć się na tych skromnych wiadomościach, jakimi rozporządzam.

Postaram się wskazać na wpływy żydowskie na powstanie dwóch może najważniejszych sekt, tj. sekt gnostycznych i arianizmu. Uwagi moje — z natury rzeczy — nie mogą być wszechstronne, muszą być raczej zacieśnione do rzeczy, które mi na pierwszy rzut oka wydają się najbardziej istotne. Sofistyka gnostyczna opierała się w swej metodzie na żydowskiej metodzie alegorycznej, stosowanej przez żydów aleksandryjskich, pochodzących ze szkoły Filona Judejczyka, owego filozofa synkretysty, o którym mówiliśmy już poprzednio. Pisarze gnostyczni posługiwali się często w swych pismach językiem hebrajskim.

„Autorzy tej literatury rzadko występowali pod własnym imieniem; wybryki swej fantazji przypisywali przeważnie starożytnym autorom historii żydowskiej”. 

To też „nie mogły być obojętne dla żydostwa takie pisma ewangeliczne, napisane po części przez Judejczyków i dla Judejczyków”. Kontakt z gnozą miał nawet słynny Synhedrysta r. ben Akiba, duchowy wódz powstań żydowskich. Co do arianizmu, to główną jego tezą było odmówienie Chrystusowi współistotności z Ojcem, a przyznanie mu tylko podobieństwa („homousios i homoiusios); spór ten nazwano walką o jedną literę. Teza ariańska była przekreśleniem pojęcia Trójcy i zwrotem w kierunku judaistycznie pojętego monoteizmu, który wzdragał się przed przyznaniem Chrystusowi Boskości, a godził się co najwyżej na przyznanie mu roli proroka lub Mesjasza, to jest człowieka, objawiającego wolę Boga. Te próby pogodzenia chrześcijaństwa z odmówieniem Chrystusowi Boskości miały miejsce już przed powstaniem arianizmu.

„W Historia Ecclesiastica Euzebiusza, w księdze jej V w środku rozdziału 28-go czytamy: Teodotus Garbarz (Coriarius) odszczepieństwa, zaprzeczającego Jezusowi Boskości, ojciec i twórca pierwszy, że Chrystus był nagim człowiekiem (nudum hominem) twierdził, że co przez Wiktora papieża z Kościoła wyrzucony został… Był też niejaki, Natalius imieniem, wyznawca. Ten przypadkiem do takiego błędnego pojmowania przez Asklepiodota i drugiego Teodota, Bankierem (Argentarius) przezwanego, został doprowadzony“.

Domyśleć się nietrudno, jakiego to pochodzenia chrześcijanin mógł się w owych czasach trudnić bankierstwem. Tę samą naukę głoszą później adopcjanie, bezpośredni poprzednicy arian. Jest rzeczą znamienną, że odżywają oni znowu, już jako zorganizowana sekta, w Hiszpanii w VIII w. po Chrystusie, a więc w czasie największego zjudaizowania półwyspu iberyjskiego. Sam Arius, kapłan z Aleksandrii, sprawca rozłamu w Kościele, pochodził z Cyrenajki (dzisiejszy Trypolis), a więc z kraju, w którym ludność żydowska stanowiła przeważającą większość. Epifaniusz, pisarz prawosławny XVII w. tak opisywał Ariusza: „Arius miał wszystkie przymioty węża niebezpiecznego, a powierzchowność tak układną, że dzięki niej snadnie uwodził ludzi prostodusznych i łatwowiernych”.

Rozłam w Kościele, wywołany przez arianizm, wstrząsnął Kościołem głęboko, nie mniej niż reformacja w tysiąc lat później. Całe stulecia wypełniły walki zbrojne o religię, podczas których arianie zdobywali kościoły i zdzierali wizerunki i obrazy. W tym obrazoburstwie przejawił się znowu widoczny wpływ judaizmu, zakazującego — jak wiadomo — plastycznego przedstawiania Jehowy i ludzi. Dlatego przecież sztandary z wizerunkiem cesarzy rzymskich były obrazą wierzeń żydowskich i grzeczne hufce rzymskie omijały na ogół Judeę, aby wizerunkami nie drażnić ludności.  Arianizmowi przypadła smutna rola polityczna w upadku cesarstwa rzymskiego. Wszak Rzym za Konstantyna, poszukując za wszelką cenę ostoi w jedności religijnej, zdecydował się oprzeć na chrześcijaństwie. Chrześcijaństwo miało państwu dodać sił w rozpaczliwej walce z najazdami barbarzyńców, z tzw. wędrówką ludów. I wtedy właśnie jakieś ciemne siły rozdzierają jedność chrześcijaństwa. Zdawał sobie sprawę z doniosłości tej groźby cesarz Konstantyn, gdy osobiście brał udział w soborze nicejskim, mającym rozstrzygnąć spór (325 r. po Chr.). Wystosował nawet list do obu stron, w którym pisał: „Powróćcie mi dnie spokojne i noce od trosk wolne… Jak długo bowiem naród Boży pozostanie rozdzielony walką zbyteczną, a zgubną, ja nie będę mógł się uspokoić”.

Sobór potępił doktrynę Ariusza, lecz ten nie ugiął się i zorganizował potężne odszczepieństwo. Sam Konstantyn chwiał się na obie strony i raz popierał prawowiernych chrześcijan, to znowu pod koniec życia wziął stronę arian. Po nim cesarze jedni stali przy Kościele, to znów inni byli arianami. Zwłaszcza ludy barbarzyńskie, które osiedlały się na terytoriach cesarstwa, jak Gotowie, Wandale przyjmowały arianizm. Cesarz Teodozjusz Wielki stanął po stronie Kościoła, lecz nie zdołał stłumić arianizmu.

„Można było mieć nadzieję, że triumf chrześcijaństwa da w wyniku ustalenie jedności moralnej i religijnej cesarstwa. Powstanie i wspaniałe powodzenie, jakie miała herezja ariańska, zniszczyły tę nadzieję”. 

Chrześcijaństwo i cesarstwo rzymskie oba znienawidzone przez żydów, za jednym zamachem otrzymały cios potężny. I gdziekolwiek odtąd przyjrzymy się panowaniu arian, są oni zdecydowanie przyjaciółmi żydów. Arianizm przetrwał aż do VI w. po Chrystusie.

Tadeusz Gluziński

źródło: nacjonalista.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *