Upadek narodów europejskich z perspektywy socjobiologii

Upadek narodów europejskich z perspektywy socjobiologii

Szukając odpowiedzi na pytanie o przyszłość zachodnich narodów, najczęściej pomija się w środowiskach tożsamościowych nauki społeczne. Nieraz wszystko zostaje sprowadzone do spraw ideologii i polityki. Czasami pojawią się gdzieniegdzie nawiązania do filozofii, choć na tym polu sprawę rozwiązał Oswald Spengler, głoszący bodaj za Schopenhauerem, że na uczelniach uprawia się już tylko „profesorską filozofię profesorów filozofów”. Dążenie do prawdy mało kogo już dziś interesuje. Z drugiej strony, współczesny Europejczyk, sytuujący swoje poglądy polityczne na prawo od centrum, usilnie poszukuje dziś odpowiedzi na pytanie: „co się właściwie dzieje”. Według autora, użytecznym narzędziem do poznania odpowiedzi na nie są: nauki społeczne, socjologia i psychologia społeczna, a nawet antropologia i biologia.


Pomimo przejmowania przestrzeni publicznej przez lewicowych ideologów (cancel culture), w świecie naukowym pozostaje wciąż nieco miejsca na dyskusję, snucie ciekawych i zarazem kontrowersyjnych hipotez oraz tworzenie teorii, które niejednego wielkomiejskiego lekkoducha doprowadziłyby do szewskiej pasji. Pomimo wszechogarniającej poprawności politycznej, jest wielu naukowców nieobawiających się badać zachodzące dziś zjawiska, zdolnych ryzykować niekiedy dla tego celu swoje kariery. Z pomocą przychodzi tutaj oczywiście (póki co) internet, dający nam dostęp do wartościowych naukowych kanałów, ale i stron ściśle zajmujących się gromadzeniem i udostępnianiem opracowań naukowców z całego świata.


Rozpoczynając rozważania na temat współczesnych procesów należy wyjaśnić najpierw kilka pojęć i modeli naukowych.

Cechy charakteru i Wielka Piątka

Jednym z najpopularniejszych sposobów stosowanych do opisywania ludzkiego charakteru jest tzw. model Wielkiej Piątki. Według niego, każdy z nas posiada pięć ogólnych cech charakteru.


Pierwszą z nich jest neurotyczność , czyli niestałość emocjonalna, skłonność do intensywniejszego odbierania negatywnych bodźców. U osoby neurotycznej obserwujemy zwiększone prawdopodobieństwo wystąpienia stanów lękowych, depresyjnych, impulsywności, agresji lub przewrażliwienia. Ekstrawersja to z kolei cecha objawiająca się łatwością nawiązywania społecznych interakcji oraz chęcią do pozyskiwania pozytywnych bodźców. Osoba ekstrawertyczna lubi zwracać na siebie uwagę oraz chętniej podejmuje ryzyko. Otwartość natomiast, jak sama nazwa wskazuje, to zdolność do pozyskiwania nowych doświadczeń oraz bodźców. To także większa ciekawość i tolerancja w stosunku do niecodziennych zachowań. Otwartość powoduje większą podatność na hipnozę oraz indoktrynację. Sumienność zaś to zdolność do wytrwałości i ukierunkowania na cel oraz wewnętrznej motywacji związanej z nim. Sumienna osoba wykonuje zadania jej powierzone bardziej skrupulatnie i z większą intensywnością. Ostatnia cecha, czyli ugodowość, to stosunek do innych osób, przejawiający się w chęci współpracy, altruizmie bądź ustępstwach. Niska ugodowość to nieustępliwość i ciągłe stawianie na swoim, wysoka natomiast to brak własnego zdania i wysokie prawdopodobieństwo bycia oszukanym czy wykorzystanym.


Cechy opisujące powyższy model są uniwersalne i w znacznej mierze biologicznie uwarunkowane – są dziedziczone przede wszystkim po rodzicach, w przekazywanych od nich genach. Jak to ma się do społeczeństwa oraz podziałów wewnątrz niego? Według badań, w państwach zachodnich (w innych miejscach globu jest z całą pewnością podobnie) za polityczne sympatie odpowiedzialny jest w przeważającej mierze temperament danej osoby, który definiuje się właśnie modelem Wielkiej Piątki. Przykładowo, osoby o lewicowych poglądach mają wysoki stopień otwartości i ekstrawersji, a te konserwatywne charakteryzują się podwyższoną sumiennością i niższą otwartością. Różnice w temperamencie można, a jakże inaczej, zauważyć także wśród narodów – nie jest przypadkiem, że Niemcy, posiadający najwyższą sumienność w Europie, żyją w najbogatszym kraju na kontynencie. Z kolei, dzięki wysokiej neurotyczności, Polacy są kłótliwi i mają jeden z wyższych współczynników samobójstw w Europie.

Inteligencja kognitywna i jej znaczenie

Inteligencja kognitywna odpowiedzialna jest za rozwiązywanie w krótkim czasie problemów natury technicznej czy matematycznej, ale i także tych bardziej „życiowych”. Na potrzeby tego artykułu zostanie pominięta inteligencja lingwistyczna, muzyczna, werbalna i inne.


Wokół inteligencji, pomimo badania tego zagadnienia od ponad 100 lat, narosło wiele kontrowersji. Przykładowo, do amerykańskiej armii nie można przyjmować osób z IQ mniejszym niż 83. W kręgach naukowych znany jest wyraźny związek pomiędzy wysokością zarobków a inteligencją. Tematem tabu są z kolei różnice intelektualnych pomiędzy poszczególnymi rasami. Dodajmy, że cecha ta uchodzi za jedną z najbardziej dziedzicznych (siła korelacji wynosi 0.8).
Co to oznacza dla każdego z nas? Mitem jest upowszechnione wśród liberałów mniemanie, że zdolność do gromadzenia majątku, czy po prostu do zarabiania większych pieniędzy jest na wyciągnięcie ręki dostępna każdemu kto ciężko i wydajnie pracuje. Bogactwo czy powszechnie rozumiany dostatek to w pierwszej kolejności kwestia inteligencji i temperamentu (niskiej uległości i wysokiej sumienności), a dopiero potem czynniki zewnętrzne jak wychowanie czy środowisko. Trzeba obalić również mit, pojawiający się po lewej stronie, która wiąże sprawę wyłącznie z czynnikami zewnętrznymi, zakładając, że egalitarna polityka jest to w stanie zmienić. Oba punkty widzenia są błędne, gdyż nie dostrzegają lub nie mają odwagi dostrzec wewnętrznych uwarunkowań człowieka. Pomińmy fakt, że (na szczęście bezskutecznie) temat próbuje się przemilczeć w świecie naukowym, podobnie jak to, że przyszłość narodów leży w rękach osób o IQ poniżej 90 i 80. To właśnie one, wraz z osobami religijnymi, tworzą wielodzietne rodziny.
Żeby była jasność, inteligencja nie sprawia, że ludzie są bardziej moralni. Inteligentni ludzie potrafią wiele rzeczy w zaskakująco łatwy sposób sobie usprawiedliwiać. Niższe IQ sprawia, że człowiek staje się bardziej intuicyjny, prowadzi prostsze życie w ustalonej już strukturze społecznej, nie interesuje się za bardzo polityką czy ideologiami. Wyższa inteligencja to domena osób z klasy średniej i „wielkomiejskich wrażliwców”, z którymi przyszło się nam zmierzyć w obecnych czasach. Życie osoby z bardzo wysokim IQ, mającej pracę poniżej swoich kompetencji, bywa nieznośne dla takiej osoby, staje się ona nieraz aspołeczna, nierozumiana przez innych i niekiedy całkowicie samotna. Nie chcemy negować konieczności systemowego tworzenia warunków, w których zdolności kognitywne u jednostki osiągną upragnione optimum (tym bardziej, że dość łatwo je obniżyć). Celem musi tworzenie takich stosunków społecznych, by inteligentna osoba nie migrowała.


Dlaczego zatem przez ostatnie 400 lat jako cywilizacja wydaliśmy tylu myślicieli i wielkich ludzi kultury, rozpościerając swoje wpływy na całą kulę ziemską? Stało się tak dzięki temu, że Europejczycy obrali tzw. strategię geniuszy, polegającą na silnym selekcjonowaniu na podstawie inteligencji. Ludy Europy Zachodniej wygrywały przez to tzw. selekcję grupową, czyli konfrontację z inną grupą etniczną. Dodatkowo mamy tu do czynienia z selekcją seksualną.

Podstawowe różnice pomiędzy płciami oraz K- i R-strategiczność

Tworzenie monogamicznego związku kobiety i mężczyzny długo nie było oczywistością. Stało się tak dopiero za sprawą osiadłego trybu życia i konieczności budowy stałych społeczności. Monogamiczny związek był i jest najlepszym narzędziem do wprowadzenia odpowiedniej równowagi i stabilności w społecznościach. Pomimo rozwoju kultur nieraz w izolacji od siebie, do jego ukształtowania doszło niemal wszędzie – od prostej przysięgi składanej przed klanem czy plemieniem, po nieco bardziej zaawansowane pogańskie obyczaje, aż do chrześcijańskiego przyrzeczenia małżeńskiego przed Najwyższym Stwórcą. Dlaczego tak jest?


Mają tutaj znaczenie poważne różnice pomiędzy kobietami a mężczyznami, zachodzące na poziomie biologicznym. Oczywiste są dla nas różnice w wyglądzie, zachowaniu i myśleniu, te jednak mają swoje źródło w tym, jak oraz w jakich warunkach nasi przodkowie dobierali się w pary. I tutaj należy wspomnieć o dwóch strategiach życiowych istot żywych: R oraz K.


R-strategiczność, inaczej nazywana strategią krótkiego życia, jest utożsamiana z osobnikami zamieszkującymi mało przyjazne otoczenie, z ograniczoną ilością zasobów czy sporą konkurencją. R-strategiczny osobnik, który w wyniku selekcji (naturalnej lub grupowej) jest bardziej nastawiony na przeżycie, szybsze przekazanie genów – wszak może on w każdej chwili przestać mieć taką możliwość. Ze względu na swego rodzaju „anarchoegoizm” takiego osobnika, nie jest naturalnym, by troszczył się on o swoje potomstwo (dodać należy, że samo R-strategiczne potomstwo wcześniej dojrzewa płciowo), które i tak ma małe prawdopodobieństwo przeżycia.


Z kolei K-strategiczność stanowi przeciwieństwo wcześniej wspomnianego modelu. W tym przypadku osobnik żyje w stabilnym środowisku, z odpowiednią ilością zasobów i najczęściej w stadzie. Posiada mało potomstwa i poświęca mu własne zasoby (czasowe i biologiczne) aż do momentu osiągnięcia przez niego dojrzałości. Dla tego typu osobników bardziej oczywiste jest organizowanie się w stada, których członkowie niekiedy wspólnie wychowują młode. Dzięki K-strategiczności, zwanej także strategią długiego życia, istota żywa ma znacznie większe szanse na przeżycie w początkowych latach rozwoju niż w przypadku strategii typu R.


Strategie te nie są domeną tego czy innego gatunku – występują w różnych proporcjach wśród istot żywych. Widać je także w pewnym stopniu u jednej i drugiej płci, w przypadku zwierząt, jak i ludzi. Pozostańmy jednak przy homo sapiens i przytoczmy przykład mężczyzn, którzy są wyraźnie bardziej R-strategiczni. O tym ostatnim świadczy chociażby liczba mężczyzn w zawodach wysokiego ryzyka, niższa średnia długość życia, możliwość spłodzenia potomstwa przez całe życie, skłonność do ryzykownych zachowań itd. Kobiety z kolei swoją K-strategiczność manifestują większą dbałością o zdrowie, a co za tym idzie średnio dłuższym życiem, mniej ryzykownymi zachowaniami (uzależnienia, przestępstwa), ciągłą troską o potomstwo we wczesnych miesiącach życia. Mają też bardziej ograniczone możliwości dawania nowego życia (menopauza).


Różnice w zachowaniu kobiet i mężczyzn dyktuje więc biologia, a opowieści o płci kulturowej włożyć można między bajki. Fakt, że chłopcy bawią się samochodzikami czy klockami, a dziewczynki lalkami czy w dom nie wynika z nacisku społecznego, a z biologii. Pisząc brutalniej – męski mózg jest regularnie zalewany testosteronem, a kobiecy mózg estrogenem. Dzięki temu mężczyzna bardziej interesuje się przedmiotami, widzi i tworzy strukturę, jest mało empatyczny. Z kolei u pań jest odwrotnie – kobiecy mózg jest praktycznie „ślepy” na system, mocno empatyczny. Te różnice są widoczne nawet w zewnętrznej strukturze mózgu.


Posługując się opisanym wcześniej modelem Wielkiej Piątki, to kobiety są bardziej ugodowe, sumienne i neurotyczne. Tak jak w przypadku wielu innych cech, stanowi to wynik wielowiekowej selekcji, w toku której wzmocnieniu ulegały relacje, związki i rodziny. Mowa m.in. o reagowaniu na stałe potrzeby niemowlęcia, utrzymaniu ogniska domowego, wsparciu dla swojego męża itd. Jednakowoż płeć piękna ma w zanadrzu również bezwzględny mechanizm selekcji seksualnej, będący podstawą zachowań w kwestii doboru odpowiedniego partnera.Nazywa się to hipergamią.
Selekcja seksualna polega na doborze partnera pod względem pewnych atrakcyjnych cech, których obie płcie poszukują u siebie nawzajem. Nad mężczyznami nie ma potrzeby się tu długo rozwodzić – są mniej skomplikowani ze względu na swoją R-strategiczność: selekcja opiera się na zwracaniu uwagi głównie na młody wygląd, piękno, które oznacza, że kobieta jest zdrowa nie tylko fizycznie, ale i mentalnie. Głównym celem kobiety z kolei jest dobór partnera na podstawie tzw. statusu społecznego oraz cech, które świadczą o możliwości jego uzyskania.


Jest tak, ponieważ kobieta ponosi ogromny koszt biologiczny w związku ze swoją płciowością, czego przykładem jest ciąża czy nieatletyczna budowa ciała (niska produkcja testosteronu). Musi ona żyć w (odpowiednio usankcjonowanym) monogamicznym związku z mężczyzną, by ten chronił ją oraz ich potomstwo. Innymi słowy, z antropologicznego i biologicznego punktu widzenia małżeństwo jest w pierwszej kolejności bardziej opłacalne dla kobiety. Jakakolwiek forma zmiany tego stanu rzeczy jest nienormalna i może prowadzić destabilizacji całych społeczeństw.


Tak więc hipergamiczność kobiety dyktuje jej to, który mężczyzna ma większy potencjał do bycia dobrym ojcem. Najlepszą tego manifestacją jest status społeczny, objawiający się lepszą pracą, posiadanym majątkiem (wyższa sumienność i inteligencja), a nawet cechami wyglądu potwierdzającymi potencjalne możliwości uzyskania odpowiedniej pozycji. Mowa tu np. o wzroście (skorelowanym z inteligencją i większą atletycznością), szerokości szczęki czy ogólnie męskich cechach wyglądu (odpowiedni poziom testosteronu).


Na kobietach od wieków ciąży ogromna odpowiedzialność. Dobór odpowiedniego męża to naczelny cel kobiety, podtrzymujący kulturę, cywilizację i rozwój, coraz częściej odrzucany na rzecz współczesnych, rewolucyjnych w swojej istocie wynalazków. Wszystko ma jednak swój kres, także warunki, które miały ten porządek i rozwój utrzymać. Prowadzi to do kolejnego problemu, zdaniem autora najistotniejszego, być może kluczowego dla zrozumienia współczesności.

Model społecznej epistazy, czyli „dysgenika” narodów

Oswald Spengler, niemiecki filozof historii znany jest przede wszystkim z autorskiej teorii wzrostu i upadku kultur. Według niego, kultura nie jest czymś wiecznym, rozwija się tak samo jak przyroda i można jej przyporządkować okresy rozwoju na wzór przemijania pór roku. Kultura rozkwita i rośnie podczas swojej wiosny oraz lata (przeżywa wtedy swój „złoty wiek”), dojrzewa w trakcie jesieni (staje się wtedy cywilizacją) i przeżywa okres starczy zimą, aby umrzeć i zostać zastąpioną przez nową kulturę, która rodzi się na ruinach starej. Spengler widział powtarzający się u wszystkich zaawansowanych kultur schemat, . mając dla cywilizacji europejskiej, w okresie, w którym żył, miał katastroficzną diagnozę – cywilizacyjną zimę i rychłą śmierć.


Nie sposób odmówić racji niemieckiemu myślicielowi, gdy widzi się obrazki z Europy Zachodniej czy USA. Światło na jego teorię rzucają również hipotezy przedstawione w książce napisanej przez naukowców: Michaela Woodleya of Menie, Collina Felthama oraz Matthew Sarrafa „Modernity and Cultural Decline”. Współczesny rozkład społeczny opisują oni pod kątem biologii i ekologii (tj. nauki o oddziaływaniu otoczenia na rozwój populacji istot żywych).
Hipoteza społecznej epistazy, gdzie epistaza to pojęcie opisujące oddziaływanie jednych genów na drugich (w tym przypadku specyficznych jednostek na społeczeństwo), będzie nazywana w dalszej części artykułu bardziej wymownie: hipotezą „złowieszczych mutantów”. Duży wkład w jej propagowanie ma prof. Edward Dutton, antropolog religii i autor książki „On the Wit Ends”, która traktuje o upadkach cywilizacji w historii ludzkości, z perspektywy swojej dziedziny, jak i biologii czy socjologii. Dutton dzieli się swoimi przemyśleniami na kanale youtube The Jolly Heretic.


Najpierw jednak liczby. Blisko 84% genomu ludzkiego (nie mylić z kodem genetycznym) to umysł, a więc istnieje duże pole do powstawania tzw. mutacji – neutralnych bądź szkodliwych zmian w genomie, mogących powstawać w trakcie replikacji DNA. Mogą one być dziedziczone i przekazywane dalej, w zależności od tego jakich spustoszeń dokonają w organizmie. Tak duże liczby powodują, że niechciane zmiany zamanifestują się w reszcie organizmu danej osoby np. niesymetryczną twarzą, leworęcznością, niższą odpornością, itd.


Przed pierwszą rewolucją przemysłową mieliśmy do czynienia z tzw. warunkami darwinowskimi, czyli takimi, w których to umieralność niemowląt wynosiła blisko 40%. Wraz z nowymi wynalazkami i ogromnym postępem w medycynie do początku XX wieku umieralność ta stopniała do 1%. Wówczas to, według wspomnianych naukowców, zaczęto obserwować kilka zjawisk. Po pierwsze, doszło do niewielkiego rozluźnienia reguł dyktujących dobór partnerów, gdyż przestały istnieć warunki, dla których wybór miał duże znaczenie dla przeżycia rodziny. Po drugie, dzieci, które wcześniej nie przeżyłyby pierwszych lat życia, zaczęły osiągać wiek dorosły i przekazywać swoje geny, pomimo wyraźnie niższej odporności spowodowanej właśnie mutacjami, które z kolei mogły jednocześnie manifestować się w umyśle. Poza tym, wykładniczy wzrost liczby ludzi sam w sobie powoduje prawdopodobieństwo akumulacji różnych mutacji w danej populacji. Po trzecie, dzieci osób usposobionych bardziej materialistycznie, egoistycznie czy wykazujących szereg zaburzeń, takich jak narcyzm czy socjopatia (które były utożsamiane z niską dzietnością), zaczęły również przeżywać i osiągać wiek reprodukcyjny.


Wszystko to przełożyło się na fakt, że dzięki postępowi technologicznemu „złowieszcze mutanty” zaczęły nie tylko częściej przeżywać (i w ogóle pojawiać się). Taka osoba zaczęła docierać do szerokich mas społecznych wraz ze swoimi szkodliwymi ideami oraz przejmować stanowiska władzy lub takie, które dają wpływ na społeczeństwo. Według Duttona, „złowieszcze mutanty” występowały na przestrzeni historii jako ci, którzy pragnęli obalić porządek społeczny, kontestując religię, hierarchię, wartości i wszystko to, co tworzy wspólnotę silną i stabilną. Antropolog religii twierdzi, że w przeszłości często tacy ludzie byli heretykami, rewolucjonistami, a przede wszystkim czarownicami.


Innymi słowy, to, co dało siłę i wpływy Europejczykom, pośrednio sprowadziło na nich samych zagładę w postaci tzw. dysgeniki, czyli procesu postępującej degrengolady genetycznej wśród danej populacji. Koncepcja „złowieszczych mutantów” jest co jedynie hipotezą, zauważmy jednak, że solidnie uargumentowaną, opartą na szeregu opracowań, badań i wniosków. Wiele też zdaje się wyjaśniać. Ponadto, za dysgeniką przemawia chociażby to, że od kilkudziesięciu lat w społeczeństwach Zachodu obserwuje się ogromny wzrost chorób psychicznych i zaburzeń takich jak psychopatia, schizofrenia, narcyzm, socjopatia czy powszechna depresja. Dutton stawia odważną hipotezę, że schizofrenia nie istniała przed 1800 rokiem, ponieważ jest to choroba, którą trudno pomylić z inną, a przed wspomnianą datą nie ma żadnych opisów historycznych, które by na nią w jakimś przypadku wskazywały. Zdaniem badacza, jest to tylko jeden z dowodów istnienia zjawiska dysgeniki w populacji europejskiej.

Wielka gorzka piguła

Należy się zmierzyć z pytaniem, co zrobić, by chociaż zniwelować skutki postępującego rozkładu cywilizacji? Jaka jest nasza przyszłość?


Przyszłość państw Zachodu to niskie i przeciętne IQ. Niektórzy spekulują spadek innowacji i cofnięcie się w stosunkach społecznych o co najmniej kilkaset lat w przeciągu wieku bądź dwóch. Przykładem niech będzie fakt, że szczyt rozwoju i innowacji przypadł na końcówkę lat 60. (lądowanie na księżycu, rozwój technologii jądrowej itd.). Stąd też przypuszczamy, że nie będzie żadnego transhumanizmu w pełnym tego słowa znaczeniu, gdyż jako społeczeństwo nie osiągniemy nigdy odpowiedniego stopnia inteligencji, by tak zaawansowane rozwiązania inicjować. Bierzmy też pod uwagę to, że Zachód zalewany jest przez imigrantów wyraźnie mniej inteligentnych. Będzie coraz więcej jednostek posiadających tak niską inteligencję, że trudno będzie dla nich znaleźć pracę – o ile np. automatyzacja osiągnie odpowiednią skalę.


Z pewnością należy zrobić wszystko, aby inteligentni ludzie nie emigrowali, tworzyli polskie firmy czy kierowali państwem, pracując w jego instytucjach. Wbrew pozorom nie emigrują w pierwszej kolejności doły społeczne, a właśnie ludzie potrafiący funkcjonować wyżej w hierarchii kompetencji. Zagraniczne korporacje i duże firmy mają coraz większe zapotrzebowanie na ludzi inteligentnych (a będzie ich coraz mniej wśród natywnej ludności), oferując im stypendia lub pracę poza granicami naszego kraju, pozbawiając nas w ten sposób szans na innowacje i normalne kierowanie instytucjami państwowymi.


Jeśli mowa o dysgenice w Polsce, to podobnie jak i innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej, naszym zdaniem, zachodzi ona z opóźnieniem i wolniej, ponieważ rewolucja przemysłowa i jej dobrodziejstwa przyszły do nas później i w mniejszej skali. Nie oznacza to jednak, że nie ma się czego obawiać, bo mamy do czynienia z szeregiem zjawisk dowodzących, że reprezentanci „nowoczesnego czarownictwa” w naszym kraju są i mają realne wpływy.
Jeśli chodzi o wzrost populacji, jak już zostało to napisane, według statystyk rozmnażają się generalnie tylko dwa typu osób – religijne i o niskim IQ. W świetle tych faktów należy bezwzględnie zadbać o religijność naszego narodu. Sprawa staje się nader trudna, na co dowody widzimy coraz częściej na ulicach. Podobnie jak np. w Irlandii (choć być może mniej spektakularnie), dokonuje się u nas przewrót religijny, za co odpowiedzialna jest w dużej mierze hierarchia kościelna, nie radząca sobie z problemami stanu duchownego.


Także kwestia feminizmu oraz roli kobiety w społeczeństwie musi zostać rozwiązana. Współcześnie, dzięki równouprawnieniu, kobiety mogą angażować się w tę samą grę o status społeczny, która niemal od zawsze była domeną mężczyzn. Kobiety nadrabiają swoje braki wyższą sumienność i ugodowością, które to pozwalają dobrze się odnajdować się w strukturach, funkcjonować jako pracownicy średniego szczebla jak np. naukowcy, urzędnicy, nauczyciele, itd. Niestety, to odwrócenie ról przekłada się na pogłębienie dzieła obalania porządku społecznego. Dokonuje go lewica w dużej przecież mierze rękami kobiet, wykorzystując ich naturę oraz fakt, że niestety łatwiej je zepsuć oraz trudniej wymusić siłą zmianę zachowania. Dodatkowo, przekłada się to na „przekalibrowanie” hipergamii tak, by kobieta wybierała mężczyzn o jeszcze wyższym statusie społecznym niż ona sama, co z kolei opóźnia zakładanie rodziny czy zachodzenie w ciążę.


Niech podsumowaniem powyższych przemyśleń staną się słowa Spenglera, który stwierdził, że „optymizm to tchórzostwo”. To, kto stchórzy, a kto weźmie odpowiedzialność za kierowaniem życiem narodowym, zależy od nas. Tak samo od nas tylko zależy, jaki naród pozostawimy przyszłym pokoleniom.

Michał Goliński

Polityka Narodowa nr 24

Wybrana bibliografia:
T. J. Bouchard, M. McGue, Genetic and environmental influences on human psychological differences, https://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1002/neu.10160
E. Dutton, Religion and Intelligence: An Evolutionary Analysis, London 2014;
E. Dutton, G. Madison, C. Dunkel, The Mutant Says in His Heart, „There Is No God”: the Rejection of Collective Religiosity Centred Around the Worship of Moral Gods Is Associated with High Mutational Load, https://link.springer.com/article/10.1007/s40806-017-0133-5
E. Dutton, M. A. Woodley of Menie Yr., At Our Wits’ End: Why We’re Becoming Less Intelligent and What it Means for the Future, 2018;
P. Hills, L. J. Francis, M. Argyle, C. Jackson, Primary personality trait correlates of religious practice and orientation, „Personality and Individual Differences”, nr 36, 2004, s. 61-73;
L. L. Luo, H. Cai , H. Song, A Behavioral Genetic Study of Intrapersonal and Interpersonal Dimensions of Narcissism, https://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371%2Fjournal.pone.0093403

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *